Kaja – dzieciństwo bez miłości, z wykorzystywaniem emocjonalnym i seksualnym

Chcialam zyc inaczej, Szukalam milosci, Boga i sprawiedliwosci…

 

Ja wam powiadam:
Proscie a bedzie wam dane;
Szukajcie, a znajdziecie,
kolaczcie, a otworza wam.

Kazdy bowiem, kto prosi, otrzymuje;
kto szuka, znajduje;
A kolaczacemu otworza.
Lukasza 11,9-10
(Biblia tysiaclecia)

 

Szukalam cale moje zycie przyczyn moich „problemow“. Dopiero kiedy majac 52 lata wpadlam w gleboki kryzys , obraz mojego zycia z pojedynczych puzli, stawial sie stopniowo pelny – wpierw jednak musialam wytrzymac „cala prawde“ .

Opis sytuacji:

Powitanie po moim narodzeniu nie bylo serdeczne. Bylam rozczarowaniem dla mojej „katolickiej rodziny“, bylam“ tylko“ dziewczyna – jako pierworodna!
„Dziewczyny to tylko dziewczyny“ – powtarzala mi czesto mama.
Moj dom rodzinny nie byl “oaza dobrego samopoczucia”. Byl zimny, oschly, bezlotosny.
Moja mama zrobila ze mnie “kozla ofiarnego”, nie kochala mnie. Ze strachu przed wlasna mama wszystkoz z rak mi wypadalo. Obojetnie co bym zrobila, nic nie bylo po jej mysli, stopniowo zaczelam byc coraz bardziej nerwowa….
Najlepiej czulam sie w towarzystwie moich przyjaciolek, a te mialam. Bardzo je lubilam: nasze przygody, zabawy, opowiadania, nasz smiech…
O tym co w domu przezywam, nikomu nie opowiadalam. Wstydzilam sie. Czulam sie jak „czlowiek drugiej klasy“. Wypieralam bolesne emocje, oraz to jak w domu bylam traktowana, co czulam – chcialam jednak zyc „inaczej“, tyle ze: Przykladow do nasladowania mi brakowalo.

Aleksander przychodzi na swiat
Niedlugo po mnie, pierworodnej, urodzil sie Olek. „Spadl jak grom z jasnego nieba“. Pewnego dnia po prostu byl. Nikt mnie na przyjscie braciszka nie przygotowal. Fakt ze na poczatku zachwycona nie bylam, nie jest to jednak z punktu wiedzenia malej dziewczynki zbyt zadziwiajace. Zaczelam miec rywala. Z opowiesci mojej mamy wiem, ze duzo plakalam (tez nic dziwnego!) Zamiast wziasc mnie w ramiona oraz wytlumaczyc, ze tez jestem kochana, slyszalam czesto: „Wynos sie, nie widzisz ze mam Olka na rekach?, „Jestes niemozliwa, jak zawsze“, „Nie lubie cie!“ (no i jak mialam nie plakac?) A ze moja mama mnie nie kochala, wiec probowalam zwrocic uwage taty – tez bez skutku. Moj tata byl bardzo „poslusznym“ mezem, nie sprzeciwstawial sie zonie, kiedy klamstwa o mnie opowiadala.

Bylam wykorzystana seksualnie
W wieku okolo 8 lat bylam wykorzystana seksulalnie (w kregu rodzinnym). Cierpialam strasznie, mialam paniczyny strach, poczucie winy i wstydu. Ze strachu przed „krzywdzicielem“ milczalam… Z czasem zapomnialam (a raczej chcialam zapomniec), o calym „zdarzeniu“. Krzywdziciel grozil mi slowami: „To twoja wina, jezeli pisniesz chociasz jedno slowo komukolwiek, to bedziesz smarzyla sie w piekle“. Krotko przed smiercia „sprawca“ przyznal sie do tego co zrobil, niestety bez przeprosin czy zalowania za wyrzadzona mi krzywde.

Bylam traktowana jak gdybym nie istniala
Pewnego dnia, gdy mialam okolo 11 lat przyszlo zaproszenie na slub oraz wesele mojej strszej kuzynki. „Wesele w rodzinie – nareszcie cos innego, niz ta szara codzinnosc!“ pomyslalam. Dzien slubu nadszedl. Moja mama wszystkich nas „wystroila“. Na zewnatrz musialo zawsze wszystko wygladac „idealnie“. Cieszylam sie zobaczyc moje kuzynki, z jedna z nich rozumialam sie szczegolnie dobrze. Jednak w tak pieknym i uroczystym dniu pojawil sie pewien problem, Przyjechal samochod weselny, zeby zabrac nas na slub. Jedna osoba jednak byla za duzo. Kierowca mogl zabrac tylko cztery osoby, a nas bylo piecioro. Moja mama popatrzyla na mnie i zakumunikowala: „Kaja, ty musisz poczekac, poniewaz wszyscy sie nie zmiescimy. Za niedlugo przyjedzie nastepny samochod i cie zabierze“. „Nie moze raz poczekac Olek albo Slawek (moj drugi brat). Dlaczego znowu ja?“ – pomyslalam. Bylam smutna i zla rownoczesnie. Czekalam dwie godziny a samochod nie przyjezdzal. Moglabym ewentualnie taksowke zamowic – gdybym miala przy sobie pieniadze.
Bylam coraz bardziej niecierpliwa. Czulam sie niesprawiedliwie potraktowana. Wreszcie po dwoch godzinach samochod faktycznie przyjechal. Moja ciocia – ktora mi to zdarzenie pozniej opowiadala – zapytala moja mame (nie widzac mnie): „gdzie jest Kaja?“ Na to moja mama odpowiedziala „Niewiem“, jednak krotko po tym dodala: „Aha, ona na napewno jest jeszcze w domu, poniewaz nie zmiescila sie do samochodu“. Ciocia poprosila kierowce zeby po mnie pojechal. Tja nikt z mojej rodziny nawet nie zauwazyl ze mnie nie ma. I jak mialam nie byc rozczarowana!

Prawie zachorowalam na anoreksje
W wieku okola 14 lat uslyszalam od mojej mamy: „Zrob cos z soba, nie moge zniesc twojego widoku!“ Bardzo mnie to zabolalo! Przeciez wcale nie bylam gruba! Co ja bym nie zrobila, zeby byc przez moja mame zaakceptowana i kochana. Postanowilam schudnac pare kilogramow, pomyslalam sobie: „Jezeli zrzuce pare Kilo, to mnie na pewno pokocha! Zeszczuplalam, a bylo to widoczne! W domu jednak nikt niczego nie zauwazyl (albo nie chcial). Pierwsza osoba, ktora moj spadek wagi zauwazyla, byla lekarka internistka. Poszlam, odebrac – jak zwykle – recepte dla mojej babci. Kiedy lekarka mnie ujrzala, zaprosila natychmiast na rozmowe w cztery oczy do gabinetu. To pomoglo! Przyszlam do domu a czas diety byl zakonczony. Do dzis nie lubie diet.

Moja pierwsza i ostatnia proba proszenia o pomoc
Pewnego dnia sluchajac muzyki w radiu, moderator opowiadal o programie – “Pomoc dla mlodziezy”. Zebralam cala odwage i napisalam list do radia z prosba o pomoc. Nie moglam juz w domu wytrzymac. Kiedy list byl gotowy chcialam go oddac na poczcie, poczulam sie jednak jak “zdrajca” i nosilam ten list pare dni przy sobie. W koncu jednak go wyslalam. W mojej naiwnosci nie pomyslalam o tym, zeby poprosic program radiowy o odpowiedz na adres mojej przyjaciolki. Kiedy pewnego dnia wrocilam ze szkoly do domu, atmosfera byla napieta, moja mama stala przedemna i zapytala: “Co to jest?” i wskazala na list. “ Jestes naprawde taka glupia i wierzysz ze ktos mogl by ci pomoc?” Przed moimi oczami wrzucila list do pieca i spalila. To zle traktowanie nie mialo konca, ale mysle ze wystarczy, zeby zrozumiec dlaczego moje przezycia z dziecinstwa zostwily slady na cale moje zycie…

Konsekwencje zycia bez milosci
Poznalam mojego meza, z ktorym z czasem wzielismy slub. Urodzilam corke.
Wprowadzilismy sie do wlasnego mieszkania. Bylam dumna. Wtedy w Posce (gdzie sie urodzilam) nie bylo to takie oczywiste, tak krotko po slubie wprowadzic sie do wlasnego mieszkania. „ Nareszcie precz z mojego domu rodzinnego“, pomyslalam,
teraz bedzie wszystko dobrze!“ Coz, bylo to kolejny raz bardzo naiwne myslenie.
Moje dziecinstwo mialo konsekwencje na cale moje zycie… Ciagle mialam wrazenie ze mi czegos brakuje. Zajmowalam sie corka, pralam, gotowalam, sprzatalam, jako rodzinka czesto spedzalismy wspolnie czas. Pozniej zaczelam nawet pracowac na pol etatu, zeby nam bylo lzej finansowo. W czasie kiedy ja pracowalam, moj maz byl z corka w domu albo odwrotnie. Ale ja jakos nie BYLAM SZCZESLIWA, nie potrafilam byc wdzieczna, za to co mam.
A mialam naprawde powody, do wdziecznosci: za zdrowa corke, za pomocnego meza, za wyrozumialych tesciow, za nasze nowe, pieknie urzadzone mieszkanie, za moja prace, za „chleb powszedni“.
Mnie jednak ciagle czegos brakowalo. Czulam sie nie zrozumiana i nie kochana. Pewnego dnia wyprowadzilam sie z naszego wspolnego mieszkania, wmawiajac sobie, ze moj maz mnie nie kocha. Maz byl oczywiscie wsciekly – logiczne, nie rozumial mnie i mojego kroku….
Poznalam nowego partnera i myslalam powaznie: “Teraz bede na pewno kochana!”
Nad tym co zrobilam mojej rodzinie, nie od razu sie zastanawialam. To przyszlo pozniej…
Moj „piekny sen“ nie trwal za dlugo. Krotko po naszym poznaniu dotarlo do mnie, ze moj przyjaciel jest alkoholikiem, ktory swojego problemu nie zauwarza. Dramt dla mnie. „Dlaczego mam ciagle pod gorke w zyciu?“, myslalam. Postanowilam zakonczyc te znajomosc. Troche to potrwalo, ale udalo sie. Powoli docieralo do mnie co zrobilam mojej rodzinie, mialam wyrzuty sumienia (tez logiczne).
Zdecydowalam zostac sama, „zadnego zwiazku juz nie chce“, pomyslalam! Zycie sie toczylo,
az ktoregos dnia tak po prostu wystapilam z kosciola katolickiego, z ktorym bylam zwiazana prawie 30 lat. Nikt mnie znowu nie rozumial – ale ja siebie samej tez nie. Stracilam prawie wszystkich znajomych, a w wieku 52 lat moje zycie zaczelo sie „sypac na kawalki“…

Konsekwencje mojego zycia bez milosci – ciag dalszy:
W nocy budzilam sie oblana potem, z cisnieniem 200/100. Moj puls tez byl duzo za wysoki.
Nie wiedzialam co jest, wiec zadzwonilam po pogotowie. Kiedy przyjechali, lekarz stwierdzil ze to nie atak paniki, ale ogromny stres dla mojego ciala. Zabrali mnie do szpitala, podlaczyli do aparatury oraz obserwowali cisnienie i tetno. Cisnienie spadalo bardzo powoli, a lekarz ktory sprawdzal co jakis czas wynik, powiedzial: “Nie wiemy co mamy z pania zrobic!” Wkrotce dotarla do szpitala moja corka, wystraszona zapytala: “Co z toba jest mama?” – odpowiedzialam: “Nie wiem”. Po chwili znowu przyszedl lekarz I zadawal mi pytania – pytal o moje dziecinstwo, badal mnie, pytal czy i gdzie mnie boli. Stwierdzono “zespol stresu pourazowego”. Lekarz wyszedl a ja czekalam na to, co dalej…
Moje cisnienie dochodzilo do normy a lekarze nie mogli dla mnie nic wiecej zrobic. Jeden z lekarzy zaproponowal zrobic terapie, zeby „przepracowac przeszlosc“!
Od tamtej pory zaczelam miec problemy zdrowotne, bylam czesto przeziebiona… laryngolog musial po kazdym przeziebieniu czyscic mi pozatykane uszy. Pewnego razu po zrobieniu testu na sluch, lekarz byl bardzo podenerwowany, zawolal pielegniarke i zapytal ze strachem w oczach: „Jak dlugo ma pani te uszy pozapychane ?“ Zdziwiona jego reakcja zakomunikowalam: „Od wczoraj, ale przeciez to nie pierwszy raz“. Laryngolog odpowiedzial: „Tym razem to jest „nagla utrata sluchu“! Na to ja: „Tak ale ja niczego nie zauwazylam“, na to laryngolog odpowiedzial: „Nikiedy sie tego nie zauwaza!“ Wypisal recepte i kazal wykupic prywatnie lekarstwo w aptece oznajmiajac z powazna mina: „Niech pani wezmie wszystkie tabletki, to jest bardzo, bardzo wazne. I prosze pierwsza wziazc odrazu po wykupieniu w aptece. Jak kazal, tak zrobilam. Mialam problemy zolodkowo-jelitowe, zapalenia, stwierdzono poczatek artrozy. W koncu zaczelam rowniez terapie. No a ze wszystko na mnie spadlo jak „grom z jasnego nieba“, wiec bylo mi tego za duzo. Terapia nie przynosila spodziwanych efektow. Nie czulam sie takze rozumiana i brana powaznie. Nie potrafilam z jakiegos powodu terapeucie zaufac (co zreszta w moim przypadku nie jest niczym nadzwyczajnym). Z czasem zakonczylam te terapie, podziekowalam za starania. Modlilam sie do Boga o pomoc. Oddalam „wszystko“w jego rece, bylam gotowa przyjrzec sie przeszlosci („temu co sie zaczelo meldowac“) Zrozumialam tez:
Jezeli tego nie zrobie, bede miala zdrowotne problemy. No i Bog mnie w najciezejszych chwilach mojego zycia nie oposcil (pomimo faktu, ze Go praktycznie nie znalam).

Wspomnienia wracaly, a z nimi bol, zlosc, strach, rozczarowanie… takze moje marzenia z dziecinstwa oraz klamstwa, ktore „produkowalam“ przez cale zycie. Czulam sie jak ktos, kto tonie i za wszelka cene probuje doplynac do brzegu, ktory jest jednak zbyt daleko.
Moje cisnienie skakalo, nie czulam sie dobrze – zycie mi powoli obrzydlo. Opowiedzialam to w zaufaniu mojej dobrej przyjaciolce. Plakalysmy obie. Obieclam jej jednak, ze nie musi sie martwic, powiedzialam: „Dam rade, decyduje sie zyc, mimo tej calej histori mojego zycia. Od tego momentu zaczely wydarzac sie „cuda“, ktorych poczatkowo nie moglam sobie wytlumaczyc.
Obserwowalam co sie dzieje i czekalam. Coraz bardziej dochodzilo do mojej swiadomosci, ze ktos (Bog) ratuje mi zycie … ale nie bylam jeszcze gotowa, zeby z kimkolwiek na ten temat rozmawiac. Ze strachu, ze znowu nie bede brana powaznie…

Co naprawde pomoglo w tej trudnej sytuacji
Jak juz powyzej wspominalam do 52 roku zycia niewiele. Szukalam ciagle Boga, naprawde duzo probowalam…. ale to byly krotkie momenty. Kiedy sie pojawialy problemy, zapominalam Boga i “zylam tak jak zylam”. Dopiero kiedy wpadlam w gleboki kryzys zaczelam czuc obecnosc Boga, docieralo do mnie coraz bardziej, ze jest Ktos, kto ratuje mi zycie i mnie kocha ( mnie kocha!? – nie moglam tego pojac. Zawsze bylam przekonana ze Bog o mnie zapomnial zaraz po urodzeniu. A tu naraz… jest!

– W czasie, kiedy kompletnie sil mi brakowalo (bylam wyczerpana), dostawalam sil… „cud“.
Wiedzialam ze bez pomocy Boga nic bym nie mogla. Nigdy przedtem nie bylo to dla mnie tak oczywiste. Bog jest tak blisko, 24 godziny na dobe.
– Byl kiedy bylam zrozpaczona, kiedy plakalam, kiedy sie balam – co ze mna bedzie. Wtedy walsnie czulam jego bliskosc.
– W sytuacjach w ktorych sil mi brakowalo, zeby wstac z lozka, dodawal mi ich…“cud“.
– Byl w sytuacjach, kiedy myslalam, ze to juz koniec, ze „tone“, wlasnie wtedy „wyciagal mnie z wody i stawial na suchy lad“.
– Sluchal moich skarg, narzekan oraz oskarzen i milczal. Bylam wsciekla i rozczarowana, ze nie odpowiada na moje pytania.
– Byl w trakcie rozmowy z moim pracodawca, ktory moj poczatek kryzysu zauwazyl. Moj Szef zaproponowal, zebym pracowala tyle ile moge, na poczatku przynajmniej dwie / trzy godziny (ile bede mogla). Powiedzial zebym sprobowala!!! Kiedy bede miala „zly“ dzien, moge zostac w domu. Bylam zdziwiona, poniewaz czasami „dzialal mi na nerwy“.
– Bog byl rowniez podczas mojej pracy w kryzysie… dodawal sil, moglam te pare godzin jakos pracowac, po pracy bylam naturalnie wykonczona. Ale ciagle dalam rade na tyle ile bylo konieczne.
– Byl podczas moich krotkich spacerow na ktore sie dezydowalam, dluzsze jak 5 minut na poczatku nie byly mozliwe.
– W sytuacjach, w ktorych probowalam unikac ludzi, pomagal zebrac sily i nie izolowac sie.

Z czasem zaczelo byc coraz bardziej oczywiste, w jakim stanie sie znajduje, ze to gleboki kryzys. Szukalam odpowiedzi na nurtujace mnie pytania oraz przyczyn mojego „nieszczescia“.
Zaczelam sluchac ciekawych wykladow lekarzy fachowcow na temat traumy oraz ich przyczyn. Duzo na ten temat mozna znalezc na www.youtube.de albo www.youtube.pl
(w jezyku polskim).
Czytalam duzo interesujacych ksiazek o milosci, o problemach miedzyludzkich, o wierze.
Moim faworytem w jezyku polskim byl i jest katolicki ksiadz Marek Dziewiecki, jest on tez psychologiem oraz duszpasterzem. Jego ciekawe ksiazki sa dostepnie w jezyku polskim.
Duzo ciekawych wykladow oraz rekolekcji znajdziesz na portalu www.opoka.pl albo www.youtube.pl pod tytulem „Marek Dziewiecki“ (w jezyku polskim)
Sluchajac jego wykladow oraz czytajac jego ksiazki duzo zrozumialam.

Moim faworytem w jezyku niemieckim jest ojciec Benedyktyn Anselm Grün. Takze on napisal duzo ciekawych ksiazek na prawie wszystkie mozliwe tematy, ktore do dzisiaj bardzo chetnie czytam. Obaj „panowie“ sa katolikami, tak jak ja kiedys bylam. Szukalam „dobrych katolickich wzorcow“, zeby zrozumiec wiare katolicka oraz odnalezc przyczyny, dlaczego obraz Boga w naszej rodzinie byl tak „wykrzywiony“. Po raz pierwszy w zyciu zaczelam sie zastanawiac na tym, co znaczy dla mnie osobiscie dekalog (10 przykazan). Zastanawialam sie rowniez nad slowami modlitwy wzorcowej „Ojcze nasz“ z ewangeli Mateusza 6, 9-13 oraz co te slowa dla mnie osobiscie znacza, oraz dlaczego dawniej sie nad tymi slowami nie zastanawialam.
Na stronie interntowej www.youtube.de znajdziesz ciekawe modlitwy oraz porady ojca Grün, ktore bardzo polecam.
Na stronie www.Abtei.Münsterschwarach.de znajdziesz duzo informacji co do jego wykladow ozaz terminow. Ksiazki sa dostepne przez Amazon oraz poprzez wydawnictwo “Vier Türme Verlag”.

Czesto i chetnie szperalam na stronie www.bibel-online.net . Tam znajdziesz w jezyku niemieckim a pod tytulem „Auftanken“ (duchowa stacja w internecie) – wiele ciekawych artykulow. Polecam!

Jest bardzo duzo dobrych chrzescijanskich ksiazek. Duzo z nich zanlazlam w intenecie.

Powoli zaczelam rozumiec, dlaczego moje zycie toczylo sie inaczej niz bym sobie tego zyczyla.
Wychowalam sie w rodzinie, ktora nie potrafi kochac ani wybaczac, w rodzinie pelnej niedomowien, tajemnic, tabu! Krok po kroku powstawal obraz, ktory byl coraz bardziej pelny.
Zrozumialam ze moja rodzina Boga nigdy nie mogla znac. Nikt kto Boga naprawde poznal albo zna, nie zyje tak jak to u nas w domu bylo powszechne i do tego pod tytulem „jestsmy chrzescijanami“.
Z czasem – mimo zlosci i pretensji – ktore mialam do Boga – musialam sie zdecydowac, w ktorym kierunku mam isc dalej. To byla moja szansa! Zrozumialam ze to nie Bog jest winny za moje cierpienie i za to co sie stalo, lecz moja wlasna rodzina. To byla walka! Kiedys powiedzialam w modlitwie: OK Boze, rozumiem, ze wtedy w dziecinstwie nie bylo innej mozliwosci. Pomysl jednak, ze nie mialam innego wyboru. Gdybym wtedy (w dzicinstwie) mnie ktos zapytal, ktora droga chce isc, to bym sie ZAWSZE zdecydowala na Ciebie.
(Niektorzy chrzescijanie moga byc zaszokowani miom „jezykiem“ / stylem rozmowy z Bogiem, ja takiej jednak mowy sie nauczylam, a Bog wie o tym najlepiej….)
Udalo mi sie faktycznie wybaczyc rodzicom krzywde ktora mi wyrzadzili. Mimo „przepowiedni“ niektorych chrzescijan, ze to w moim przypadku nie jest juz mozliwe
(„….rany sa za glebokie“).
Moje serce wie dzisiaj, ze Bog mnie kocha i ze mi wybaczyl, tak samo jak ja wybaczylam „moim winowajcom“. Nie chcialam tak dalej zyc…
Czlowiek potrzebuje milosci, zeby zyc. Jezeli jej brakuje, wtedy zycie jest puste i bezcelowe.
Tak bylo u mnie, wypelnialam te „pustke“ bezsensownymi rzeczami…
Dzisiaj prowadzi mnie przez zycie Bog…
Wtedy 57 lat temu Bog nie zrobil bledu. Bog chcial mnie, dziewczyne, ofiarowal mi zycie z milosci…
…bylam prezentem dla moich rodzicow, ktorego nie potrafili przyjac.
Jestem wdzieczna za „ten nowy ofiarowany mi czas“, ktory Bog mi daje z milosci. Jestem w „podrozy“, ale nie jestem juz sama!
Ucze sie uwazac na siebie, dobrze planowac moj czas, zebym sie nie przeciazala. Praktykuje „sztuke powolnych krokow“
Mam cel przed oczami, poniewaz zdecydowalam sie isc z Jezusem przez zycie, a jest dla mnie wzorcem do nasladowania.
Ucze sie cieszyc kazda chwila mojego zycia oraz nie za duzo od siebie wymagac…, jazda na rowerze, chodzenie z kijkami, spacer, czy spotkania z przyjaciolmi… zaczyna mnie znowu cieszyc.
A to juz naprawde duzo“! Bogu niech beda dzieki za wszystko!

Takze ty mozesz powierzyc Jezusowi twoje zmartwienia. On czeka takze na ciebie!

Nie rozczaruje cie, gdy mu swoje zmartwienia powierzysz!
On da sie znalezc, gdy ktos Go szuka z calego serca.
Bog moze bardzo duzo ludzi rownoczesnie objac, pocieszac!
Ja doswiadczam codziennie „malych cudow“ – jeszcze niedawno temu, bym nawet nie pomyslala ze zycie potoczy sie dalej…
Bog chce dla nas tego co najlepsze…

Nigdy nie zapominaj:

To ze zyjesz, nie bylo niczyim osobistym pomyslem,
a to ze oddychasz, twoim postanowieniem.
Nie zapominaj nigdy:
To ze zyjesz, bylo Kogos innego pomyslem,
a to ze oddychasz, Jego prezentem dla ciebie.

Jestes chciana / chciany,
nie dzieckiem przypadku,
czy wybrykiem natury,
obojetne, czy twoja piesn zycia
w mol czy w dur spiewasz,
Jestes mysla Boga,
a do tego wspaniala.
Ty to ty, to atrakcja,
a ta atrakcja jestes ty.

Ta piesn, ktora napisal Jürgen Werth dodaje mi sil… https://www.youtube.com/watch?v=mOhBuLlIaC4

 

Powierz Panu swoja droge
I zaufaj Mu: On sam bedzie dzialal.
Psalm 37,5

Weitere Berichte zum Thema