Milosc nigdy nie ustaje.
1. list do koryntian 13,8
Ojciec moze byc kimkolwiek, tylko nie powinien byc napalonym na swoje dziecko
Postanowilem nie wylaczac mojej wlasnej histori z wymogu calkowitej przejrzystosci, opowiem ja, mimo faktu ze moja historia dla niektorych osob bedzie bolesna, i byc moze strace przyjaciol, moze nawet bede sie czul bezbronny. To jest historia wykorzystania seksualnego, ktora gleboko mnie zranila. Pewnie sa inne ofiary, ktorym jeszcze gorzej zycie sie potoczylo. Nadszedl jednak czas aby porozmawiac o moralnosci seksualnej i naduzyciach, poprostu doslownie dowiedziec sie, co czuje dziecko, dla ktorego jego znajomy mu do tej pory swiat “peka” oraz co trzeba zrobic, aby jego swiat znow nadawal sie do zamieszkania.
Kiedy mnie sie to przydarzylo, doswiadczalem kosciol katolicki, ktory nie byl w stanie mnie strzec, a pozniej – kiedy wszystko wyszlo na jaw – nie potrafil sobie poukladac / zrozumiec, tego czego doswiadczylem. To ze do dzis naleze do kosciola katolickiego, i go kocham, to ze nie widze w nim otchlani zla w swiecie, jest dla mnie osobiscie cudem. Zostalem katolikiem swiadomie oraz z przekonania, mimo ze znam jej „ciemne strony“ lepiej niz ktokolwiek inny. Ten niewyobrazalnie skalany, w oczach calego swiata znieksztalcony kosciol, jest „moim kosciolem“. Bedy mu wierny, nawet gdy „najgorsze lawiny blota go ochlapia“.
To wykorzystanie przez homoseksualnego ksiedza, ktorego doswiadczylem jako mlodzieniec, milo fatalne konsekwencje w moim zyciu.
Duzo „porcelany musialo sie stluc“, nie tylko w mojej wlasnej biografi, ale tez w srodowisku oraz w duszy ludzi, ktorych kochalem i kocham. Nie uzywam dzisiaj celowo slowa ofiara, poniewaz nie potrzebuje “taniej” teori wspolczucia, mam tez dosyc sluchania do czego to slowo „ofiara“ jest wykorzystywane, zeby innym tematom dac sile przebicia.
Jako ten, ktoremu sie to przydarzylo, zycze sobie cos bardzo prostego: zwolnienia sprawcy z jego pozycji oraz dokonania wszelkich staran, zeby profil takiego charakteru, ktory zaraz opisze, zostal skutecznie usuniety ze stanowiska w kosciele. Tyle i nic wiecej.
Moja historia – moja droga
(Dla lepszego zrozumienia: kaplan i pastor to w kosciele katolickim ta sama osoba)
Urodzilem sie w malej wiosce nad Renem, tam gdzie w latach 60-tych kosciol katolicki byl jeszcze calkowicie w porzadku. Bylem wraz z innymi chlopakami ministrantem, bralem czynny udzial we mszy swietej w naszej parafi. W szkole podstawowej mialem katolickie nauczycielki, ktore potrafily zmotywowac oraz zebrac uczniow w srode popoludniu w kosciele na rozancu dla dzieci. Musilismy przy tym kleczec. A poniewaz mialem dobry glos, wiec moglem w dni powszednie “rekwiem”(1), w chorze dzieciecym spiewac!
Scinalismy duze ilosci trzciny na prozesje Bozego Ciala, ustawialismy choragiewki, oraz pieknie przystrojone kwiatami oltarze, chory spiewaly piesni koscielne. Jednak to „swiete miejsce“mialo rysy. Nie wystarczala niedziela, oczekiwano od nas, zebysmy brali udzial takze na popoludniowych nabozenstwach w tygodniu. Chodzilismy do kosciola, mijajac miejscowe kino. Tam czekali na film „Fuzzy przeciwko smierci i diablu“ nasi przyjaciele z mniej „poboznych“ rodzin, nasmiewali sie z nas – idacych pieknie ubranych – w rece z ksiazeczka do nabozenstwa do kosciola.
Dziecinstwo oraz dom rodzinny
Pochodze z rodziny robotniczej, zajmujacej sie dodatkowo rolnictwem, ktore bylo problemem dla wszystkich zangazowanych.
Moj ojciec nigdy nie „przepracowal“ traumy po wojnie. Prawie jako dziecko zrobiono z niego zolnierza; Jako pomocnik przeciwpancerny przezyl “burze ognia” w Hamburgu a potem jako wiezen wojenny w obozie glodowym we Francji. Po powrocie do domu zrobil terapie; pomogl mu – jak to w tedy bylo w modzie – ozenek.
W pierwszej polowie ojciec moj dostawal choleryczne ataki, uzywal przemocy, ktora najczesciej ja, jako najstarszy z czworgo dzieci, odczuwalem.
Wydaje mi sie, ze dzisiaj rozumie powod. Moja mama urodzila, zanim ja przyszedlem na swiat martwe dziecko. Bylem pierwszym dzieckiem, ktore uwielbiala a ktorego bardziej kochala od swojego zimnego, psychicznie udreczonego ojca. To byla prawdopodobnie zazdrosc mojego ojca, od ktorego raz po raz czulem ciezka reke kowala.
Brutalne traktowanie swojego ukochanego pierworodnego syna poglebialy rysy miedzy malzonkami. Moja mama na pewno nie zrobila dobrych doswiadczen seksualnych, slyszac jej negatywne uwagi i gesty. Jej idealem mezczyzny byl prawdopodobnie „bezplciowy“ ksiadz. A jej zyciowym marzeniem bylo, zebym ja – jako najstarszy syn – takim ksiedzem zostal. Niestety moje wyniki w szkole nie rokowaly zadnych nadziei; po tym jak dwa razy powtarzalem klase, przyszedl ojciec do szkoly i wzial stamtad tego dojrzewajacego i do niczego niezdolnego chlopaka, poslal go uczyc sie zawodu: „Kiedy sie ktos do szkoly nie nadaje, trzeba zaczac pracowac…“ – powtarzal. Konflikt miedzy ojcem a synem nie byl zazegnany, Przemoc ze strony ojca osiagnela grozne rozmiary. Nareszcie moja mama znalazla rozwiazanie: Ten chlopak musi isc z domu! 15latka oddala przy bramie miejscowej parafi. Ksiadz poszedl mamie chetnie na reke, wzial mnie bez problemu i bezplatnie pod „swoje skrzydla“. Ja odetchnalem z ulga. Mimo tego czego pozniej zaczalem doswiadczac, bylem tylko bardzo rzadko w domu. Moja mama nie miala pojecia, ze za drzwiami plebani otwieraly sie dla mnie drzwi do piekla.
Poczatkowo czulem sie jak w raju. Ksiadz byl bardzo ojcowski, byl mna bardzo zainteresowany, porzadnie mnie ubral, bral ze soba w podroze, wtajemniczal w swoje plany, pozwolil mi calkowicie licytowac, nauczyl mnie, jak jesc przy stole widelcem i nozem, uzywal tez bialych serwetek, podczas posilkow, ktore podawala pomoc domowa, a ktora ksiadz nawet nie zauwazal, kiedy nakrywala do stolu. Zawsze szybko znikala w kuchni. Ksiadz bral udzial na wojnie jako seminarzysta i przypisywal sobie wielka wiedze o prawdziwym zyciu (oraz najprawdopodobniej o niebezpiecznym charakterze kobiet), rowniez o lezeniu w brudzie w okopie strzelca, a nie tak, jak biurokraci. Pochodzil z zamoznego domu, mial pieniadze na duzy samochod, zyl luksusowo, posiadal wyswienite wina oraz kolekcje „trunkow“. Bylem chetnie zapraszany do „kosztowania jego zbiorow“, mimo ze bylem jeszcze mlodziencem.
Jako domownik mialem przywileje, nie bylem jednak jedynym chlopakiem w zasiegu reki ksiedza. Cala jego duma bylo pol setki ministrantow, ktorzy przed swietami koscielnymi szkoleni byli, zeby sie dobrze prezentowac podczas uroczystosci. Nalezalem do wybranej grupy starszych ministrantow, mimo ze podczas liturgicznej choreografi zachowywalem sie raczej niezaradnie, bylem dosyc czesto zapraszany na obiad zakrapiany obficie alkoholem. Przypominam sobie do dzis pewien wyjazd do pobliskiej winnicy, a w szczegolnosci nietrzezwego kierowce podczas powrotu do domu.Towarzyszyl nam podczas jazdy w stanie nietrzezwym jego „pijacki spiew“ oraz kolyszacy samochod podczas wjazdu na plac koscielny. Nam sie to wtedy podobalo, postanowilismy jednak nikomu o eskapadach ksiedza nie mowic. Raczej nam cos podpowiadalo: Ksiedzem byc jest pieknie. To wyzszy stopien bycia ministrantem, piekna przygoda dla urodzonych dyrektorow. Naturalnie mielismy byc wszyscy kaplanami, jak on. Nie bez powodu zostaje sie starszym ministrantem.
Kontrast miedzy ponurym swiatem zwyklego praktykanta zecera, latajacym pracownikom po piwo a klasyczna atmosfera na plebani nie mogl byc bardziej razacy. Wygralem na loteri. Znalazlem ojca, ktorego nie moglem sobie lepiej wyobrazic. nawet kiedy znow bylem zdany na choleryka; ktory miewal napady zlosci, gdy cos nie lecialo po jego mysli. Poniewaz on sam mistrzowsko improwizowal i najlepiej by zostal organista w katedrze, trzesli sie ze strachu muzycy pomocniczy podczas liturgi w swieta. Kazda drobna pomylka mogla doprowadzic do eksplozji.
To niewyobrazalne
Bylo bardzo gorace lato. Trzeba bylo nosic cos bardzo ciezkiego. Ja pomagalem dzwigac, czulem dume, ze moge pomoc, to dawalo mi poczucie kolezenskiego uznania. Ksiadz i ja wyczerpani oraz spoceni po pracy usiedzielismy na brzegu lozka, blisko obok siebie. Gotowe! Znalazly sie nagle dwie butelki piwa, ktore otworzylismy I pijac gasili nasze pragnienie. Ksiadz polozyl ramie na moim ramieniu. To robil dosyc czesto. Z jakiegos powodu nie lubilem tego, ale teraz nie moglem od tego uciec. Naraz poczulem jego glowe na mojej glowie, jego usta na moich na moich plecach. Czulem jego podniecenie, czulem jego oddech zmieszany z wypitym piwem, poczulem jego jezyk, i nagle gwaltowny chwyt reka w kroczu…
Nie pamietam juz kiedy i jak sie wyrwalem z jego objec oraz kiedy go wypchnalem z pokoju. Wiem tylko ze zamknalem dzwi i stalem pare minut trzesac sie caly na srodku pokoju. Te drgawki z tamtego czasu mam do dzisiaj w pamieci mojego ciala. Wiem jak sie to czuje. Nie mialem pojecia co sie dzieje, bylem jeszcze w polowie dzieckiem, a jeszcze nawet nie mlodziencem. Wpadlem w sidlo, bylem uzalezniony. Czy bylem wowczas w ogole w stanie zrozumiec, znalezc slowa czy rozeznac, co sie wtedy wydarzylo? Nawet gdybym to co sie dzialo mogl wyrazic slowami, nie wiedzialbym do kogo sie zglosic w tej sprawie. Do mojej mamy, ktora uwarzala tego ksiedza za „swietego“? Do mojego ojca, ktory mnie nie akceptowal? Na policje? Do wczesniejszego ksiedza, a wzorowego kaplana? Tak moze wlasnie do niego – ale on byl daleko od naszej parafi. Co mialem zrobic? Nie znajdywalem slow. A przedewszystkim ja bylem daleki od zrozumienia tego co sie dzialo, od tego co mna wstrzasnelo.
We mnie bylo obrzydzenie. Byl czas, kiedy zaczelo sie cos, co przez wiele lat nie chcialo sie zakonczyc: oddalenie od innych ludzi, tak jak gdybym byl napietnowany znamieniem Kaina, (2) Bylem zamkniety w sobie, nosilem ze soba ciemna tajemnice, wine, a winilem wylacznie siebie, zamiast w zlosci na winowajce uwolnic sie od koszmaru. Cale 15 lat moj dramat wewnetrzny ( a coraz bardziej zewnetrzny) sie nasilal, oraz zanim na zewnatrz sprowokowany, przestalem milczec i pierwszy raz mowic na ten temat.
Dlugi i ciezki bagaz
Takze pozniej bylo mi ciezko. Prawie 50 lat po tym zdarzeniu dostalem odwagi zeby zrobic terapie, zeby ranie mojego dziecinstwa, ranie masowego przekraczania moich osobistych granic, ranie skradzionej mlodosci, spojrzec w spokoju w twarz oraz rozpoczac proces akceptacji samego siebie oraz wybaczenia. Do tego momentu na pytania mojej zony oraz moich dzieci i przyjaciol o czasie mojej mlodosci odpowiadalem krotko bez wglebiania sie w szczegoly, zdjecia zniszczylem, a wszelkie dowody z tamtych czasow „zakopalem“. Zylem polowe mojego zycia w fikcji – tym jakoby moje zycie dopiero w wieku 30 lat sie zaczelo. Z malo skuteczna metoda: metoda ucieczki. Podczas terapi zaczelo do mnie powoli docierac, ze do tej pory nie chcialem byc tym dzieckiem, ktorym bylem, pogardzalem nim, nie chcialem byc nim do tej pory, temu dziecku dawalem wine, za to co inni mu zrobili.
Powinienem byl wowczas oposcic plebanie, stanac przed ksiedzem ze slowami: „Opuszczam cie, ty dotykales moich genitaliow!“ Nie „TY“. Prosze ksiedza, odchodze! Ksiadz dotykal moich genitaliow! Co za ciezkie bluzniercze slowa! Ktos powienien mnie byl stamtad zabrac, ale nie bylo nikogo. Ja zostalem – zyjac od tego czasu w ciaglym napieciu – w panicznym strachu, ze to zdarzenie mogloby sie powtorzyc, a do tego co sie dzialo, oczywiscie nie znajdywalem slow, wrecz odpychalem je od siebie. Nic nie bylo juz tak jak przedtem. Niebezpieczenstwo bylo oraz ten strach, ktory czulem dniem i noca! Strach przed bliskoscia, przed dotykiem, przed objeciami, przed czulymi chwilami, w ktorych on mnie do siebie przyciagal, a w ktorych bylo przytulnie, w ktorym to zdarzenie moglo sie powtorzyc. Moglem uciekac, a jednak zostalem, uwieziony w sidle wdziecznosci. Dzisiaj wiem, ze byla to historia transwestyty(3) o zagubionym synu. „Ojciec“ktory dla mnie „zagubionego syna“ tyle dobrego zrobil; przyjal mnie milosiernie i bez mojej zaslugi, na nowo mnie ubral“ i doprowadzil do obficie zastawionego stolu. Tyle ze czulem sie w jego ramionach jakos dziwnie (niewlasciwie)
Przeniesienie ksiedza do innej parafi
Po jakims czasie zostalem z calej tej sytuacji uwolniony. Ksiadz musial z powodu konfliktow innego rodzaju, ktore nagle wybuchly, czujac sie fizycznie i psychicznie wyczerpany, nasza parafie opuscic. Podjal prace w malej parafi w odleglym rejonie w gorach, nalezal teraz do innej diecezji, gdzie sobie lis i zajac mowia dobranoc.
Krotko po przeprowadzce mial znowu grono ministrantow w kolo siebie.
Podejrzewalem dlugo, ze diecezja o calej sprawie wiedziala oraz ze istniala pewna umowa odsylania ksiezy o problematychnych biografiach na inne tereny. Badania wykazaly jednak, ze takiej umowy o przesiedlaniu ksiezy nie bylo, a przynajmniej nic w tej watpliwej diecezji nie znaleziono.
Ksiadz odszedl jednak nie bez hojnego zabezpieczenia „syna“. Dlaczego mnie nie zostawil „na lodzie“? Nie wiem. Mysle ze to byla „zaplata za milczenie“ Takze ja sie krotko po tym wyprowadzilem z mojej rodzinnej miejscowosci. Byl rok 1972. Moja zawod jako zecer zakonczylem z jako takim wynikiem. Ksiadz mial jednak cos lepszego dla mnie w planie. To jest prawda: Bez jego pomocy nigdy bym pewnie nie zrobil matury. Znalazla sie mozliwosc pojscia do internatu w klasztorze, gdzie moglem nadrobic mature, a ksiadz placil za moja edukacje: Tak, mialem zostac ksiedzem. Brakowalo mi do tego jednak powolania, ale podziekowalem za propozycje, bez swiadomosci ze zostalem kupiony. Ksiadz byl ze mna w stalym kontakcie. W czasie wakacji musialem go odwiedzac, co smucilo moich rodzicow, brali to jednak jako ofiare za „powolanie do sluzby“. Nie zdawali sobie sprawy, ze moje odwiedziny u sprawcy byly dla mnie koszmarem, ciezkim zreszta do przezycia. To male miasteczko w gorach bylo idyla; w nocy slyszalem szum potoku, kiedy bylem sam w moim pokoju. Przedtem wazne bylo, szybko na parterze sie pozegnac („Jestem nagle strasznie spiacy“!). Zadnych rozmow przy winie! Szybko sie wymknac, drzwi do sypialni po cichu zaryglowac!
Kontakt do moich rodzicow byl trudny; widywalem ich rzadko, pokazywalem sie sporadycznie i powierzchownie, nie potrafilem tak naprawde z nimi rozmawiac. Jak ci idzie? Dobrze! Nic wiecej nie bylo zemnie do wyciagniecia. W internacie zylem tylko na zewnatrz wolny, wewnatrz bylem zamkniety w sobie i samotny, pchany przez „sily wyzsze“ do przodu. Na zewnatrz wesoly, w rzeczywistosci zamkniety w sobie z moja tajemnica. Nikogo do siebie nie dopuszczalem. Do otwartej rozmowy na temat jak sie czuje i co nosze w sercu, nie bylem gotowy. Godzinami lezalem w moim pokoju w internacie, pograzony w myslach i marzeniach.
Kiedy bylem razem z innymi, moglem powierzchownie na objektywne tematy porozmawiac – o wszystkim, byle nie o sobie. Gdyby ktokolwiek zdjal mi maske, wszystkiego bym sie wyparl. O prawdziwyej przyjazni nie moglo byc mowy , a juz w ogole z plcia meska.
Jeszcze dwadziescia lat pozniej, jak juz kierowalem wydawnictwem, dostawalem skretow zoladka, kiedy bylem z mezczyzna w pokoju.
Na szczescie sytuacja sie pozniej poprawila.
Internat, matura oraz moj sponsor
Jak prawie kazdy chlopak marzylem podczas czasu w internacie o seksie, tesknilem za dziewczyna. Ale ja mialem byc kims innym, mialem zostac ksiedzem. I tak mieszalo sie zarzenowanie, kiedy mialem zagadac dziewczyne, z zyczeniem, zeby nie oszukiwac mojego hojnego sponsora. On posylal listy z pieniedzmi; a ja musialem mu byc wdzieczny, to bylo dla mnie herkulesowym zadaniem dla umyslu, znaczylo bowiem udawanie zwiazku, udawanie przyjazni i wdziecznosci. Czesto bywalo, ze dostawalem listy z zarzutami od prefekta internatu. Tresc listu o tym; czy pieniadze moze nie dotarly, albo czy nie mam potrzeby podziekowania czytalem zaczerwieniony.
To byl czas, w ktorym czulem sie potajemanie jak jakis Pelagian (Pelagianizm, nurt teologi duchowosci, pierwszym propagatorem byl Pelagiusz), stwierdzilem: Nie bede juz od nikogo w zyciu brac nic za darmo. Nie bede z wdziecznosci wpadac w sidla. Ja prawie nienawidzilem wdziecznosci – kategoria ktora krecila sie nieswiadomie miedzy uzaleznieniem a szantazem. W oczach Boga bylo to fatalne nastawienie: Jak czlowiek moze miec jakas relacje z Bogiem, kiedy nie moze powiedziec dziekuje? Jeszcze wiele lat pozniej skarzyla sie moja rodzina: Tobie nie mozna nic podarowac! Dlaczego nie chcesz, zeby ci zrobic przyjemnosc? W glebi mojej duszy „otrzymac prezent“ z „powiedzeniem slowa dziekuje“ mialo cos wspolnego z szantazem.
Z biegiem lat ukonczylem szkole i zrobilem mature z dobrym wynikiem. Wiedzialem czego odemnie oczekiwano: ze wstapie do seminarium w diecezji. Nie zrobilem tego. Takze dlatego, zeby zejsc z „orbity sprawcy“, zostalem nowicjuszem w klasztorze. W rzeczywistosci ucieklbym najchetniej do Kaliforni, zeby na plazy palic haszysz oraz zadawac sie z hippiskami. W zasadzie nie mialem zadnej duchowej praktyki: Jezeli juz sie modlilem, to bardzo powierzchownie. Gdzies tam wierzylem w Boga, ale co to byl za Bog, ktory brutalnie zadal mojej wolnosci, w zamian za to, ze bylem sponsorowany.
A ze „kasa dalej wplywala“, wiec wierzylem, ze nie moge inaczej postapic, uznalem te droge za „wole Boza“. Moj wewnetrzny slogan, ktorym podarzalem, brzmial: Bog tego chce“. To jest tak samo pewne jak amen w pacierzu. Kropka. Termin wstapienia do zakonu sie zblizal. Ja nawet dobrze sobie tego zakonu nie obejrzalem, robilem pare tygodni co chcialem, az mnie w koncu list od mistrza nowicjatu, „swietego ascety“, wystraszyl, a ktory w liscie pytal: Gdzie sie podziewam, nikt o mnie nic nie slyszy, czy sie inaczej zdecydowalem? Od razu oswiadczylem, ze wszystko jest w najlepszym porzadku, spakowalem walizke i wsiadlem do pociagu.
Czas nowicjatu
Pamietam jeszcze jak „poboznie“ kleczalem w kaplicy , obserwujac samego siebie przy modlitwie. Bylem jednym ze studentow, ktorzy nigdy nie sprawiali problemow, a do tego calkiem calkiem teologiem.
Naturalnie trzeba bylo sie regularnie spowiadac. Nie wiedzialem specjalnie co powiedziec. Dla tego pokornego spowiednika pewnie dziwnie wygladalem, taka swieta istota. Podobno takie istoty istnieja. Wemnie sie jednak tak naprawde gotowalo. Ja kultywowalem dychotomie miedzy posluszenstwem a pragnieniem, miedzy heroiczna czystoscia oraz zakazanymi marzeniami. Gdyby wtedy istnial internet, tonal bym wtedy w pornografi. Robilem wszystko zeby byc czlowiekiem z rozdwojona jaznia, z jedna czysta, jasna strona na pokaz oraz moja ciemna odepchnieta strona, w ktorej rozwijalo sie pragnienie od ulzalezniajacego seksu.
Te oszukiwanie samego siebie zaczelo sie „chwiac“, kiedy to po wyswieceniu na diakona – zakochalem sie w dziewczynie. Akurat co sie „wydostalem ze szponow sprawcy“, nie zapraszajac go na uroczystosc. Oczywiscie zrobil mi wyrzuty, ze w koncu poznal, kim tak wlasciwie jestem:“…kims z plemienia „wez mnie“ Pieniadze bralem chetnie, a poza tym jestem zimny jak lod oraz bez wdziecznosci. Te ostatnie slowa nie byly calkowicie prawda. Mialem urlop i bylem wdzieczny: Nie musialem jechac do niego! Moj brat wzial mnie po nabozenstwie ze soba, gdzie poznalem ta cudowna S. i zaczelalem „plonac“
Jak przypadek chcial – albo ktokolwiek inny to rezyserowal -, byla z parafi, w ktorej pracowal sprawca, o czym oczywiscie nawet nie wspominalem. Lubilismy sie, rozmawialismy duzo i chetnie ze soba. W milosci nie wydarzylo sie duzo, nawet sie nie pocalowalismy. Co jednak sie zaczelo, to byla intensywna korespondencja, w ktorej stopniowo poruszalem temat o moich mieszanych uczuciach miedzy powolaniem a miloscia. Nie chiala o tym slyszec, mowila o tym, o czym ja nie chcialem slyszec: o samotnym ksiedzu, ktory jest w potrzebie, ktory ma problem z alkoholem itd.. Miala poczucie, ze musi mu pomoc, zeby sie nie „stoczyl“, ze musze to zrozumiec. Nie rozumiala mnie, ostrzegala mnie natarczywie, az w koncu cala sprawa eskalowala: „Jestem swinia“, kiedy nie potrafie zrozumiec.
Nastepny list do mojej dalekiej ukochanej kosztowal mnie bardzo duzo sily, poniewaz musialem przerwac milczenie o „wykorzystywaniu“. Musialem to dotad “niewypowiedziane” wyrzucic z siebie. „Zwymiotowalem to poprostu“. ‚Teraz bylo wszystko na zewnatrz. S. nie dopytywala o szczegoly, nasz kontakt sie urwal. Dla mnie byl to jednak pierwszy, niestety nie bez skutkow poczatek. Wstydzilem sie tego co sie stalo, obwinialem siebie samego, nie robilem nic. Szukanie profesjonalnie pomocy, byloby przyznaniem sie do zyciowego klamstwa. Ryzykowalbym ze runie fasada.
Tylko nie to! W owym czasie nie chcialem i nie potrafilem stawic czola realnemu spojrzeniu na cala sprawe. A moze nie mialem sily? Zrobilem jednak cos, czego nie powinienem byl robic: dalem sie wyswiecic na ksiedza.
Dzien moich primicji nie byl pieknym dniem: Mialem taka alergie, ze musialem dostac zastrzyk z kortyzonem. Musialem jakos funkcjonowac. Nie bylem przygotowany, Pozwolilem zeby uroczystosc jakos sie potoczyla, improwizowalem niezbedne przemowienia. Wszystko odbylo sie jak nalezy. Jednak ja czulem sie jakos nieswojo, Ani nie bylem duchowo nastawiony, ani cala ta ceremonia nie docierala do mnie, wzialem moja duszpasterska prace jako role, ktora musialem zaczac grac, poniewaz tego odemnie wymagano.
Podwojne zycie
Po niecalych dwoch latach wszystko zaczelo toczyc sie nie tak jak trzeba. Mialem wrocic na studia, co mnie rozdzieralo. W polowie bylem poboznym ksiedzem, a w drugiej polowie miotany pragnieniami, szukajac bodzcow wizualnych, dotykow oraz kontaktu ciala. Bylem prawie tak daleko, zeby zaczac podwojne zycie, moze nawet zostac gwalconym gwalcicielem. Kiedy poznalem moja pozniejsza zone, czulem ze w tym konflikcie nie moglem dalej zyc bez niszczenia siebie oraz innych. Nie moglem nawet dac sie nigdzie „zepchnac, nawyk, ktory nabylem przez lata bolu.
Musialem sie zdezydowac, cos w koncu zrobic z „wolnoscia“. Slowo z ktorym nie potrafilem nic poczac. Wzialem urlop i nigdy juz nie wrocilem do mojego dawnego swiata – swiata , ktory (czego do dzis bardzo zaluje) rozwalilem . Zrobilem to niewyobrazalne: zlozylem podanie o laizacje oraz zerwalem za soba wszystkie mosty.
Terapia
Wykorzystwanie seksualne nie bylo brane w latach osiemdziesiatych specjanie powaznie; Potraktowano to najprawdopodobniej jako przyczyne wystapienia z urzedu. Mimo ze opisalem moj przypadek dokladnie oraz podalem nazwisko, nie zostalem ze sprawca skonfrontowany, czego oczywiscie oczekiwalem. Moze nie chciano znac prawdy? Mimo ze moje zarzuty, przedlozone przed rzymska instytucja, a w ktorym moj dokladny opis wykorzysywania seksualnego oraz wniosek o laizacje 1985 przedlozono, nie dotarly w ogole do diecejzi niemieckiej, w ktorej sprawca ciagle byl aktywny? Wzielismy slub bez koscielnego blogoslawienstwa, gdyz nie doczekalismy sie zadnego sygnalu z ich strony.
Dopiero szesc lat pozniej przyszlo potwierdzenie mojego wniosku o laizacje – bez komentarza oraz bez przynajmniej jednego przesluchania.
Moglismy w koncu wziac slub koscielny. Do tego czasu bylem – z punktu widzenia kosciola – jakby „przesiedlencem, uciekinierem.
Poniewaz trzymalem sie kurczowo jak tonacy wszystkiego czego moglem, nie odbywal sie ten okres przejsciowy calkiem gladko. Nie moglem sobie dlugo wybaczyc tego zdobytego aktu wolnosci, szlo to na konto, mojej rzekomo winy. Mimo ze bylo to ratunkiem w moim zyciu. W przciwnym przypadku przyspieszylbym moja dysocjacje(4), czyli coraz wieksze wewnetrzne rozlamy, niszczylbym wowczas moje zycie. Wolnosc, ktora sobie wzialem, bedzie mi cale zycie przypominac, ze jest podarunkiem Boga – nie tylko dla mnie, dla kazdego. W przeciwnym razie stworzyl by nas Bog jako roboty. Uznal by siebie geniuszem, bezlitosnie rejestrujacym wszystkie odchylenia zle funcjonujacych „ludzkich maszyn“. Bog jest jednak miloscia, a ta atrakcja przyciagajaca do Boga jest faktem, ze prowadzi ludzi do wolnosci oraz przez wolnosc na dobra droge.
Nikiedy trzeba zostawic za soba zabezpieczenia, wygody oraz przejsc sciezki pogardy. Ale Boga trzeba sie kurczowo trzymac oraz miec szeroko otwarte uszy na jego wezwanie, nie wolno tego zagluszyc. Nasze malzenstwo zostalo poblogoslawione trojka dzieci oraz dwojka wnuczat. Prowadzimy z zona duchowe zycie. Czujemy sie na tych nietypowych sciezkach prowadzeni oraz hojnie obdarowani. Panu nalezy nasze zycie. Wiara kosciola jest naszym szczesciem. Staramy sie najlepiej jak umiemy zyc nasza wiara oraz przekazywac ja innym ludziom.
Co mi pomoglo
Czego tu nie opisuje to skomplikowana historia moich ran oraz dzisiecioletnie konsekwencje problemow psychicznych. Tylko tyle: Kto zostal wykorzystywany seksualnie, musi zaczac szukac „kochanego Boga“ od nowa oraz isc dluga mozolna droga otwarcia sie, zdrowienia oraz pokochanie siebie. Ja takze bylem w punkcie mojego zycia, w ktorym stwierdzilem: nigdy nikogo wiecej nie dopuszcze do siebie, nikomu nie zaufam, nie przyjme zadnych prezentow, nikomu nie bede za nic dziekowac, od nikogo nie byde uzalezniony, przez nikogo nie dam sie prowadzic. (5)
Taki czlowiek jest nie tylko ogromnym wyzwaniem dla otaczajacego nas swiata; jest takze ateista (albo przynajmniej deista), (6) obojetnie co ta pobozna fasada opowiada. Dwie rzeczy chcialbym wspomniec, a ktore mnie stopniowo doprowadzily w „jasniejsze obszary“; modlitwa oraz spowiedz. Najpierw to bylo podczas Taizé a dopiero w latach dziewieciesiatych nauczylem sie naprawde modlic: Wdech w blogiej ciszy oraz trwanie w obecnosci Boga. Moze byla to takze radosc widokiem szczesliwej twarzy Frére Roger, ktorego podziwialem a ktory zmienil moj dotychczasowy obraz Boga, poczatki zdrowienia. Pozniej doradzil mi dobry przyjaciel, codzienne odmawianie rozanca; Od wielu lat nie wyobrazam sobie zycia bez niego. Jest pasmem laczacym pomiedzy niezbadanymi tajemnicami Boga oraz zagadka mojej biografi. Wchodzisz w relacje z Bogiem i zmieniasz sie: jestes spokojy, odczuwasz gleboka wdziecznosc. Wiesz, ze cie prowadzi. Po prostu jest.
Podobne znaczenia miala dla mnie takze spowiedz. Od przeszlo dwudziestu lat chodze co pare tygodni do spowiedzi – na poczatku pelen osobistych oskarzen, z czasem sie to jednak zmienilo. Podczas spowiedzi uczylem sie mowic o sobie – a tego niestety nie potrafilem.
To bylo najwazniejsze, realistyczne oszacowanie wlasnej osoby. Tu zaczalem robic pierwsze kroki, w spojrzeniu na siebie z miloscia. Dzisaj jest dla mnie spowiedz osobistym prezentem od Boga: Moge zrzucic z siebie ciezar dnia wczorajszego i zaczac od nowa, tak jak w pieknym slonecznym dniu. Wlasciwie pocieszaly mnie slowa Frére Roger, ktory wspominal, ze rany z dziecinstwa sa „zrodlem nowego zycia“. A to jest prawda.
Poniewaz bylem tak blisko , wiec wierze dzisiaj z cala pewnoscia, ze potrafie zrekonsturowac, co sie dzialo w „srodku“ sprawcy i jaki byl profil jego charakteru. Moja poczatkowa nienawisc na niego zaczela sie zmieniac z biegiem lat w zrozumienie, ze on, sprawca, na pewno tez byl ofiara w swoim zyciu: wojny, moze swojego domu rodzinnego. Pomogly mi wtedy rekolekcje, ktore prowadzil kilka lat temu indyjski ksiadz. Zaproponowano mi, zebym sie skontaktowal (w miedzyczasie juz zmarlym) ksiedzem-sprawca. Wieczorem siedzac na skraju lozka w moim pokoju, wpadlem na zwariowany pomysl. Przeciez tego czlowieka musialbym znalezc w internecie! To jest niemozliwe zeby tak publiczna osoba nie byla do znalezienia! Juz czesciej probowalem go znalezc, ale niestety bezskutecznie.
Tego wieczoru poszlem na Google, wpisalem jego nazwisko oraz miejscowosc – i od razu wpadl mi w oko jego profil. Krew poszla mi do glowy, wspomnienia i emocje z tamtych dni wrocily. To byla dla mnie wiadomosc, ze mam sie za niego modlic, o nim pomyslec, wybaczyc. Polozylem telefon komorkowy
na bok, wzialem rozaniec do reki. Pare dni pozniej sprobowalem jeszcze raz znalezc ten profil; w miedzy czasie o dziwo jego zdjecie zostalo usuniete, nie mialem pojecia dlaczego. To ze jeszcze raz to zdjecie zobaczylem, zanim zniknelo z “orbity”, jest znakiem, ktory zauwazam z punktu widzenia mojej wiary.
Ten mezczyzna byl homoseksualista – a do tego pedofilem. Skad to wiem? On mi tego nie powiedzial, ale jego wypaczone obchodzenie sie z “malolatami”, takze w jaki sposob mowil o kobietach, nie wyklucza tego. On ubostwial swoja matke; a rownoczesnie ponizal w tym samym czasie dorastajace panny, a mlode kobiety poprostu ignorowal, nie rozmawial z nimi, albo mowil o nich w wulgarny sposob. Mlode panienki – byly w naszej parafi, ale tych tez nie bral pod uwage. “Stowarzyszenie kobiet”, ktorym zajmowaly sie starsze panie z parafi, a w ktorym on byl “kogutem w koszu”, kwitlo.
Kiedy jezdzilem z nim samochodem, odsuwalem moje nogi na bok, ze strachu ze moglby swoje rece polozyc na moich udach. Opowiadal z pewna swoboda, ze kobiety nie sa dla niego niebezpieczenstwem, ale uda chlopcow moglyby zrobic go slabym….
Jak taki ktos mogl zostac ksiedzem? Mysle ze byl poboznym mlodym mezczyzna, ziryrowy swoimi „slabosciami“, szedl za nurtem katolickiego otoczenia i chcial zyc „czysto“. Z jednej strony ten obraz katolickiego ksiedza a z drugiej jego slabosci, ktore byly religijna walka. Mial bardzo silne pragnienie bycia „ojcem“, bycia zauwazonym jako “ojciec kosciola”. Byl on wychowywany przez silna matke, natomiast bardzo malo opowiadal o swoim bardzo zapracowanym ojcu przedsiebiorcy. Praca w kosciele przyciaga ojcowskich mezczyzn. Tam gdzie ksieza te decyzje podejmuja z czystego serca oraz czystych pobudek, sa blogoslawienstwem dla wiernych i kosciola, moga wtedy znalezc spelnienie i szczescie w zadaniu bycia pasterzem i ojcem.
W mojej parafi rodzinnej sprawca byl rzeczywiscie silnym ojcowskim wzorcem, ktory altruistycznie zajmowal sie wszystkim tylko mozliwym do zrobienia w parafi.
Kosciol zostal odnowiony, dom parafialny wybudowany. Z cala pewnoscia dzialal dlugie lata, moze jeszcze dluzej, bez jakichkolwiek skarg czy doniesien. Ta jego ojcowska i “jasna” strone odczuwalem sam troche przesadnie. Mialem byc “jego synem”, jego “stworzeniem”. Chcial cos ze mnie zrobic, cos na swoje podobienstwo – ksiedza, nawet jezeli na poczatku tak wygladalo, jak gdyby sobie ten najbardziej nieodpowieni mateial na swiecie wybral: czlowieka, ze zdruzgotana wiara w siebie, pozniej dojrzewajacego “zuzla”. Moze bylby ten moj swiat w polowie w porzadku, gdybym nie przezyl pekniecia, pekniecia miedzy tesknota za ojcem oraz moim popedem, ktory mi w jednej minucie przewrocil swiat do gory nogami. Ojciec moze byc kimkolwiek, tylko nie byc napalony na wlasne dziecko.
Trzy razy stracilem ojca
Tego wlasnie doswiadczylem na wlasnym ciele. Czlowiek ktory zniszczyl moja mlodosc (oraz prawie cale moje zycie), mial naprawde wizje, zeby zastapic mi ojca, do momentu, w ktorym ten fatalny pociag seksualny, dzialajacy gdzies „pod sufitem“ nie zyskal przewagi, i stalem sie dla niego objektem pozadania, kiedy to zabieral sie za mnie. Od tamtego momentu probowal mi ciagle udawadniac, ze jego ojcowsie starania nie sa fikcja. Ale granica byla przekroczona. Dramat wisial w powietrzu. Stracilem drugi raz ojca. Nie bylo mi takze swiadome, ze trace trzeci z kolei raz ojca, „kochanego Boga“ w niebie. „ Straciles ojca trzy razy w jednym rzucie, trzy razy sie zamknales w sobie“ zauwazyl moj terapeuta, a bylo to bardzo glebokie odczucie.Tak dlugo, dopoki tego nie przepracowalem, mialem straszny obraz Boga – Boga, ktory chcial, ktory mi zabral wolnosc, ktory o mnie w jakims stopniu dezydowal. Podnioslem biala flage, poddalem sie i stwierdzilem, ze byloby poboznie okazywac slepe posluszenstwo i mowic: „Twoja wola Ojcze niech sie dzieje!“. Zaczalem sie zastanawiac nad tym, kim jest prawdziwy ojciec, w jakim celu jest, czego dziecko moze od niego oczekiwac: On cie chroni, twoje cialo, twoja dusze. Daje ci intymnosc.
Uwalnia cie z symbiozy z matka oraz pomaga ci, byc wolnym, doroslym czlowiekiem. Jest on silnym i sprawiedliwym przykladem, Mezczyzna, za ktorym mozesz kroczyc. Jest kims, kim tez chcialbys byc. Pokazuje ci, jaki jest Ojciec w niebie….
Wstyd dla wszystkich
To doswiadczenie „obrazu zlamanego ojca“ omawialem czesto z lekarzami, ktorzy oswiadczyli, ze odwrocenie roli prawdziwego ojca we wkraczajace pragnienie nie jest takie nietypowe dla pedofilow, dzialajacych w kosciele jako kaplani czy – duzo czesciej – w rodzinach przekraczajacych w fatalny sposob ludzkie granice. Nie lubie tego wprowadzonego przez Magnus Hirschfeld slowa „Ephebophile“ (w jezyku greckim: milosc z mlodocianymi), wlasciwie je odrzucam, bo jest zlym okresleniem. Milosc jest to w bardzo rzadkich przypadkach, czesciej jednak tylko instrumentalnym treningiem, wykorzystanie chlopca do zaspkojenia wlasnej zadzy.
Wczesniej uzywano niemieckiego slowa „Chlopiec molestowny“ w tym samym celu. Czlowiek unika dzsiaj tego slowa, poniewaz nie wydaje sie sprzyjac trwalej akceptacji preferencji seksualnych i poniewaz brzmi jak: “pasacy sie na ulicy pod oslona nocy mezczyzni”. Te slowo przypomina jednak dokladnie moje oraz innych poszkodowanych przezycia. Jak sie czujesz, kiedy cos takiego przezyles? „Naruszony“ jest wlasciwym okresleniem – naruszony, uzywany i wykorzystany. Ksieza pedofile nie zostawili tylko „spalonej ziemi“w duszy tych mlodziencow, takze naruszali, uzywali i wykorzystywali kaplanstwo. Doprowadzili caly kosciol do wstydu oraz rozglosu. Doprowadzili do tego, ze ludzie zaczeli kosciolem katolickim gardzic, jakby byla studnia korupcji i perwerzji. Doprowadzili uczciwych ludzi w kosciele, ktorzy zajmuja sie gloszeniem dobrej nowiny, w niewlasciwym swietle. Wzieli caly lud Bozy jako klan.
Czym dluzej bylem w tym temacie pograzony, tym wyraziej bylo widoczne, ze nie powinienem zostac w moim gniewie w miejscu, poniewaz faktem jest, ze homoseksualizm zostal mi mocno wryty w pamieci. Tesknie za tym, aby moj kosciol oddal sprawiedliwosc ludziom, ktorzy nie wybrali sobie orientacji sesualnej, kosciol musi ich spotkac na tyle, na ile to mozliwe, ze zrozumieniem i otwieraniem mozliwosci zycia. Tutaj jak wszedzie, obowiazuje przede wszystkim milosierdzie. Uznanie homoseksualizmu jako cos normalnego, uwazam z punktu widzenia „doswiadczen“ kosciola – specjalnie uzywam liczby mnogiej – za zla droge. Jest pewna kolejnosc: Gdy kosciol ten powazny problem z wykorzystywaniem seksualnym rozwiaze, musi pomyslec, w jaki sposob pomoc zyc po chrzescijansku homoseksulaistom oraz biseksualistom, jak „stworzyc dla tych ludzi lepszy swiat“. Zastepowanie jednego problemu drugiem prowadzi w jeszcze glebszy kryzys….
Ten wyklad jest skrocona, opracowana oraz zautoryzowana wersja z Bernhardem Meuser, Wolna milosc – o nowej moralnosci seksualnej, wydawnictwo fontis, ISBN 978.3.03848-203-1
1. Requiem (rekwiem) – “odpoczynek, msza zalobna, kompozycja mszalna, wykonywana w dzien zaduszny, jak rowniez podczas uroczystosci zalobnych.
2. Kain zabil w 4. Ksiedze rodzaju swojego brata Abla i zostal naznaczony przez Boga znakiem, ze jest morderca a ktore Kaina rownoczesnie chronilo przed zamordowaniem go.
3. Travesti (przebrany) – slowo pochodzi z jezyka francuskiego i oznacza dziwna pokrecona historie, gdzie, czesto w teatrze, mezczyzni sie za kobiety przebieraja oraz odwrotnie.
4. Slowo dysocjacja pochodzi od dissociare = rozlam, rozdzielenie, to znaczy w psychoterapi prozes tlumienia, odszczepiania sie oraz rozpadu elementow osobowosci, ktore normalnie sa ze soba polaczone.
5. Organizacja “Jasna droga” “zajmuje sie ofiarami wykorzystan seksualnych. Na ich stronie intretowej znajdujemy nastepujaca ocene: Skutki wykorzystania seksualnego maja wplyw oraz niszcza zycie meskich jak i zenskich ofiar – konsekwencje sa wyrazane zgodnie z rolami plciowymi. Mezczyzni sa rzadziej zfiksowani w roli ofiary, pokazuja sie raczej na zewnatrz jako “twardziele”, przykrywaja swoje glebokie rany, ambicjami, albo swoja pomocna strona. Nie rzadko moja problemy w zwiazkach, z niepokojem, albo z uzaleznieniami. Wstydza sie zrobic terapie. www.lichtweg.de/jungenphp
6. Od slowa lacinskiego deus = Bog. Ten tak zwany Deizm nie zaprzecza istnienia Boga. Bog „Deistow“ jest jednak Bogiem w „stanie spoczynku“. Bog ktory ten swiat stworzyl, a teraz odpoczywa, nie ma dzis na nia zadnego wplywu.
Przetlumaczyla: Johanna Michalik